Już wróciliśmy.
Byliśmy na Mazurach nad jeziorem Narie. Okolica bardzo piękna , pogodę też mieliśmy wspaniałą . Te dziesięć dni minęły bardzo szybko. Tylko ja nie bardzo wypoczęłam . Przez cały ten czas biegałam za Kacperkiem ( on był raczej zachwycony ) . Domek , w którym mieszkaliśmy nie miał ani kawałka bezpiecznego miejsca do biegania dla dzieci . Wszędzie trzeba było go pilnować. Jest w takim wieku , że wszystko jest ciekawe , wszystko trzeba zobaczyć , dotknąć , a najlepiej wsadzić do buzi .
Żeby choć kawałek trawnika . . . Niestety same chodniki , kamienie , murki , schody i wysoki taras .
Nabiegałam się za nim. Ale była też plaża , woda , łabędzie , kaczki i piękne widoki . Zupełnie inny klimat i wiecie co jeszcze? Zero komarów.
Dla Kacperka to pierwszy wyjazd tak daleko. Był bardzo grzeczny w czasie podróży. 7godzin w samochodzie to dla nas było męczące , a co dopiero dla takiego malucha.
Zobaczcie sami to co udało mi się uchwycić . . .
Gofry . . . mniam
Tu z moją bratanicą Moniką
Z początku bał się wejść do wody ale potem nawet mu się podobało.
Kąpiel nie przypominała tej w domu w wanience.
A łapanie baniek było bardzo ekscytujące.
Gdyby nie piosenki na tablecie nie wiem jak przeżylibyśmy podróż
Pozdrawiam słonecznie
Julcia